„Jak podaje amerykańskie wydanie „The Washington Post”, zakrojone na szeroką skalę wydatki Rosji na wojnę z Ukrainą przegrzewają gospodarkę kraju agresora, która mimo to ma środki na kontynuowanie wojny przez kilka lat.„, informuje: www.pravda.com.ua
Źródło: „Washington Post”.
Bliższe dane: W artykule zauważono, że duże wydatki na wojsko, w tym wysokie płatności na rzecz okupantów wojskowych, napędzają wzrost gospodarczy, a także wysokie płace i inflację, ponieważ firmy są zmuszone dorównywać płacom wojskowym, aby przyciągnąć pracowników.
Reklama:
„Według ekonomistów Rosję stać na finansowanie wojny z Ukrainą jeszcze przez kilka lat ze względu na ogromne przychody ze sprzedaży ropy naftowej oraz fiasko zachodnich sankcji, w szczególności wprowadzone przez kraje „krajów” obniżek cen ropy Wielkiej Siódemki”, która nie zmniejszyła dochodów Rosji ze sprzedaży ropy naftowej” – czytamy w publikacji.
Według danych o ofiarach zgłoszonych w czerwcu przez Instytut Studiów Wojennych, gospodarka przegrzewa się, po części dlatego, że rosyjski władca Władimir Putin musi co miesiąc wymieniać 20 000 żołnierzy zabitych lub rannych w czasie wojny. Rosyjscy gubernatorzy wypłacają niespotykane dotąd premie kontraktowe, aby przyciągnąć wojsko. Obwód białogrodzki niedawno pobił rekord wypłatą 31 200 dolarów (3 miliony rubli – przyp. red.).
Z tego powodu następuje szybki wzrost wynagrodzeń w Rosji. Prywatne firmy ledwo mogą konkurować z wysokimi pensjami wojskowych. Ankieta przeprowadzona w tym miesiącu przez Rosyjski Związek Przemysłowców i Przedsiębiorców wykazała, że 82,8% firm ma trudności z pozyskaniem pracowników. Według danych Rosstatu stopa bezrobocia spadła w czerwcu do 2,4 proc.
W publikacji przytoczono przykład ogłoszenia o pracę pakowacza batonów Snickers, którego pensja wynosi 4100 dolarów miesięcznie, podczas gdy średnia krajowa w 2023 roku wynosiła zaledwie 763 dolary.
Według danych Rosstatu w pierwszym półroczu 2024 roku płace realne w Rosji wzrosły rok do roku o 12,9%, choć niezależni analitycy kwestionują te dane. Dochody najbiedniejszych pracowników rosły najszybciej, bo aż o 67%, jak podała w marcu niezależna rosyjska publikacja The Bell.
Aleksander Tkaczow, sojusznik Putina i jeden z największych oligarchów rolnych w Rosji, ubolewał ostatnio nad wysokimi zarobkami mleczarzy, którzy kiedyś zarabiali niewielkie pensje, a teraz żądają 1550 dolarów miesięcznie.
W publikacji napisano, że na Syberii nie ma wystarczającej liczby mężczyzn do kierowania autobusami, trasy są zamknięte, kolejki są długie lub autobusy nie jeżdżą, bo kierowcy w wojsku mogą zarabiać dwa razy więcej. Szef małego syberyjskiego miasta Nowokuźnieck Siergiej Kuzniecow zaproponował utworzenie „kobiecego batalionu” kierowców autobusów ze względu na braki kadrowe.
W przeszłości Rosja obsadzała stanowiska pracy o niskich dochodach migrantami z Azji Środkowej, ale po ataku na centrum handlowe Crocus City Hall deportowała dziesiątki tysięcy pracowników migrujących z Azji Środkowej i zakazała wjazdu jeszcze większej liczbie osób. Według niezależnych mediów rosyjskich na wojnę wysłano także wielu pracowników migrujących.