5 listopada, 2024
To również nasze wybory? Trump i Harris a sprawy polskie thumbnail
Z OSTATNIEJ CHWILI

To również nasze wybory? Trump i Harris a sprawy polskie

Ten, kto wygra, wygra o włos – tę tezę stawiają niemal wszyscy badacze polityki amerykańskiej i międzynarodowej. Niezależnie od sondaży wskazujących naprzemiennie, że lokatorką Białego Domu będzie kandydatka demokratów Kamala Harris lub przeciwnie – kandydat republikanów Donald Trump, ostateczny wynik wyborów w USA może być zaskoczeniem. Metaforycznie można powiedzieć, że to także „nasze” wybory i to nie tylko ze względu na Polonię amerykańską, która jest ważnym i silnym głosem w Stanach Zjednoczonych. Nie tylko ze względu na kwestię…”, — informuje: www.rmf24.pl

Ten, kto wygra, wygra o włos – tę tezę stawiają niemal wszyscy badacze polityki amerykańskiej i międzynarodowej. Niezależnie od sondaży wskazujących naprzemiennie, że lokatorką Białego Domu będzie kandydatka demokratów Kamala Harris lub przeciwnie – kandydat republikanów Donald Trump, ostateczny wynik wyborów w USA może być zaskoczeniem. Metaforycznie można powiedzieć, że to także „nasze” wybory i to nie tylko ze względu na Polonię amerykańską, która jest ważnym i silnym głosem w Stanach Zjednoczonych. Nie tylko ze względu na kwestię bezpieczeństwa Polski związaną z rosyjską agresją, która nadal trawi Ukrainę. Powodów, dla których warto śledzić to, co wydarzy się po tym, gdy 5 listopada głosowanie w USA się zakończy, jest więcej.

Sposób prowadzenia polityki Stanów Zjednoczonych ma fundamentalne znaczenie dla stabilności całego układu międzynarodowego. Co więc może stanowić bezpośrednie niebezpieczeństwo dla Polski? 

Do tej pory, przez dziesięciolecia, panowała ciągłość. Niezależnie, czy w Waszyngtonie była administracja demokratyczna czy republikańska. Pierwszy „wyłom” z tej zasady był autorstwa Donalda Trumpa i były to lata 2016-2020, które wprowadziły czynnik niepewności do całego systemu międzynarodowego. Przykładem były twierdzenia, że Sojusz Północnoatlantycki, czyli NATO, to sojusz przestarzały; że być może Stany Zjednoczone zrezygnują; że Stany powinny być nastawione na siebie; że Stany nie będą brać udziału w inicjatywach międzynarodowych, bo im się to nie opłaca; że właściwie każda formuła budowania zależności jest nastawiona na to, żeby inne państwa wykorzystywały potęgę amerykańską – to wszystko, to była nowość i to znów, teraz, stanowi niebezpieczeństwo – mówi prof. UJ dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska, badaczka stosunków międzynarodowych z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

Jeżeli tym razem zwycięzcą wyborów będzie kandydat republikański to zdaje się, że znów będziemy mieć sporą dawkę rozdygotania – również między władzami Unii Europejskiej a stolicą Stanów Zjednoczonych. Niepewność z nim związana nie ominie też Warszawy. Jeśli zwycięży Kamala Harris, to z kolei możemy być nastawieni na politykę kontynuacji stabilności i współpracy – dodaje prof. Małgorzata Zachara-Szymańska.

Prof. Radosław Rybkowski, dyrektor Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ, podkreśla także, że te wybory są dla Polski szczególnie ważne ze względu na gospodarkę.

To jest kluczowy element. Trzeba pamiętać o tym, że Stany Zjednoczone są dla Polski bardzo ważnym partnerem gospodarczym. Wystarczy przejść się po jakimkolwiek większym mieście, żeby zauważyć obecność amerykańskich firm. Jest jeszcze trochę historycznych zaszłości. Jeśli myślimy o Polonii – oprócz specyficznej sytuacji Polaków na Wschodzie, którzy znaleźli się tam nie dlatego, że to był ich wybór, tylko dlatego, że granice się poprzesuwały – to ciągle kluczową Polonią jest ta amerykańska – mówi RMF FM dr hab. Radosław Rybkowski, prof. UJ.

Specjaliści są zgodni co do tego, że w tej chwili każdy krok – zarówno Harris jak i Trumpa – jest polityczną kalkulacją obliczoną na pozyskanie głosów. Nie bez znaczenia jest więc to, że Stany Zjednoczone to kraj z największą Polonią na świecie. Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska podkreśla w rozmowie z RMF FM, że Polonia zdecydowanie powinna być liczącą się siłą polityczną. Liczy bowiem około 10 milionów osób.

To bardzo korzystna dla nas sytuacja. Nawet jeśli motywacje Kamali Harris są w tej chwili powodowane interesem krótkoterminowym, to zainteresowanie Polską zostanie w świadomości Amerykanów i być może przyszłej administracji – mówi amerykanistka, odnosząc się do jednego z ostatnich spotów wyborczych Harris, w którym wybrzmiewa hejnał z wieży bazyliki Mariackiej w Krakowie. Warto dodać, że stolica Małopolski oddalona jest o nieco ponad sto km od Gorlic, skąd pochodzili pradziadkowie męża demokratki, Douglasa Emhoffa.

Jeśli spojrzymy na Polaków w Pensylwanii, to oni głosują na zwycięzcę. W 2016 roku najwięcej głosów oddali na Trumpa, w 2020 roku – na Bidena. Oni liczą się w tej rozgrywce. Jeśli będą mieli udział w wygranej demokratki, to będą traktowani poważnie, czyli będą słuchani w Waszyngtonie – podkreśla prof. Małgorzata Zachara-Szymańska. 

Dyrektor Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ również uważa, że zainteresowanie Kamali Harris Polską jest autentyczne, ale jednocześnie wynika z kalkulacji politycznej. 

Spotkanie Donalda Trumpa z prezydentem Andrzejem Dudą, do którego ostatecznie nie doszło, też było nakierowane na Polonię amerykańską. Stany, które tak naprawdę ostatnio decydują o wyniku wyborów, to Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Ohio i tam właśnie jest silna Polonia amerykańska. Różnica tysiąca czy dwóch tysięcy głosów może zadecydować o tym, czy dany stan poprze jednego bądź drugiego kandydata – mówi prof. Radosław Rybkowski.

„Mój wielki, polski przyjaciel” powiedział o Andrzeju Dudzie Donald Trump we wrześniu tego roku. „Ucieleśnienie amerykańskiego bohatera” – tak z kolei o republikaninie wypowiedział się polski prezydent w wywiadzie dla brytyjskiej gazety „The Sunday Times” pod koniec października. Czy te i podobne słowa są prognozą dalszego wsparcia Polski w kwestii agresywnej polityki Kremla?

Bardzo chciałabym wierzyć, że prezydent Duda ma taki przemożny wpływ na być może przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Gdybyśmy natomiast mieli opierać się na danych – one zwyczajnie na to nie wskazują. Ostatnio pan prezydent Duda był w Stanach, wybierał się na spotkanie z byłym prezydentem Trupem. To spotkanie zostało odwołane przez Donalda Trumpa, a wiemy, że przedmiotem rozmowy miał być m.in. stosunek ewentualnej przyszłej administracji Trumpa do wojny w Ukrainie. Polska racja stanu jest mocno osadzona na tym, że stoimy z Ukrainą i będziemy zachęcać do tego wszystkich, szczególnie tych, którzy mają zasoby. Jeśli więc nikt z Polski nie był w stanie przekonać republikanów do tego, że Ukraina jest naszą wspólną sprawą, to nie wydaje się, żeby w innych kwestiach – również strategicznych – głos Polski był wystarczający – mówi w rozmowie z Magdaleną Olejnik z RMF FM Małgorzata Zachara-Szymańska.

Prof. Rybkowski podkreśla, że znalezienie się w gronie przyjaciół Donalda Trumpa nie oznacza wcale niczego dobrego

Jeśli spojrzymy na to, jakie osoby Trump nazywa swoimi „przyjaciółmi”, to znajdzie się tam na przykład Viktor Orbán. Pozytywnie wypowiadał się wielokrotnie o przywódcy Korei Północnej. Czemu akurat nasz prezydent, Andrzej Duda, przywiązuje do tej „relacji” tak dużą wagę? Ponieważ trudno Andrzejowi Dudzie znaleźć miłych i sympatycznych rozmówców czy zaprzyjaźnionych prezydentów w Unii Europejskiej. Z wyjątkiem może przedstawicieli Węgier – mówi dyrektor Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ.

Od wielu tygodni przedmiotem debaty publicznej jest również pytanie, co to znaczy, że „Donald Trump zakończy wojnę w Ukrainie w 24 godziny”.

To nic nie oznacza. Donald Trump mówił wielokrotnie, że zakończy wojnę na Półwyspie Koreańskim. Dwukrotnie spotkał się z przywódcą Korei Północnej, a sytuacja w ogóle się nie poprawiła. On to mówi, bo nie ponosi za te słowa żadnej odpowiedzialności – uważa prof. Rybkowski.

Do tej pory wydawało się, że Kamala Harris poszerza swoją „bazę wyborczą”, a Donald Trump nie. Można więc wnioskować, że jej styl przekonuje większą liczbę wyborców. Pytanie, czy to wystarczy. To nie musi się przełożyć na wygraną ze względu na specyfikę amerykańskiego systemu wyborczego. O wyborze decydują mieszkańcy siedmiu stanów swingujących. O wyborze decyduje też mobilizacja tych grup, które deklarują poparcie dla któregoś z kandydatów, ale nie zawsze głosują. Czy tym razem uznają, że stawka jest wysoka? Czy Polacy z Pensylwanii ruszą do wyborów z poparciem dla Harris, bo może ona zapewnić kontynuację pomocy dla Ukrainy? Czy arabska społeczność z Michigan, rozczarowana polityką administracji Bidena wobec konfliktu w Gazie, zostanie w domu? Czy białe kobiety z przedmieść zidentyfikują się z ciemnoskórą kandydatką i zagłosują na nią? Co z mężczyznami? Jaki procent z nich swoim głosem potwierdzi solidarność płci z Donaldem Trumpem? Ostateczny wynik wyborów to rezultat bardzo skomplikowanej układanki – podsumowuje prof. Małgorzata Zachara-Szymańska.

Debata telewizyjna pokazała, że Kamala Harris wcale nie wypada „blado” przy Donaldzie Trumpie, że ona też jest charyzmatyczna. Doland Trump nie mógł wyjść poza typowe dla siebie wypowiedzi nacechowane poczuciem wyższości w stosunku do rozmówczyni – podkreślam, do rozmówczyni, czyli do kobiety. Zaraz po tej debacie zaczęły się rozważania, czy powinna odbyć się druga i to przecież obóz Donalda Trumpa nie był chętny. Zobaczyli, że w bezpośrednim starciu on wcale nie wypada lepiej niż Kamala Harris – mówi prof. Radosław Rybkowski. 

Wynik wyborów w USA w dużej mierze zależy nie tyle od działania kandydatów, ale od tego, że amerykańskie społeczeństwo – i niestety nie tylko ono – jest bardzo mocno podzielone i radykalizuje się.

Jednym z powodów, które spowodowały „skręcenie na prawo”, jest słabość partii i ruchów lewicowych. Co więcej – niezrozumienie lewicy, że patriotyzm i przywiązanie do ojczyzny jest czymś bardzo ważnym dla wielu ludzi. Okazało się, że zostawienie takiego „pola” na jakiś czas sprawia, że są inne siły, które potrafią skutecznie przekonać, ich „sposób na patriotyzm” jest jedyny i słuszny. Tak wydarzyło się w Niemczech, gdy narodziło się AfD. Tak jest też w przypadku Donalda Trumpa, który raz po raz podkreśla, że demokraci to nie są patrioci, że nie kochają Stanów Zjednoczonych. Gdybym miał postawić na wygranego w tych wyborach, to powiem, że będzie to Donald Trump, a to dlatego, że świat przestał być racjonalny – mówi prof. Rybkowski.

Według badacza dobrze pokazują to pierwsze wybory, w których wygrał Trump. Nie miał wtedy żadnego doświadczenia politycznego, nie był członkiem Izby Reprezentantów, senatorem, gubernatorem, a jednak był w stanie przekonać wyborców amerykańskich. 

Ameryka przestała być racjonalna. Donald Trump jest po prostu nieobliczalny, jest niekonsekwentny, potrafi zmienić swoje przekonania i sposób działania z dnia na dzień. Mamy na tyle niespokojny świat, że dodatkowa niepewność co do tego, jak zachowa się prezydent tak ważnego kraju dla nas, Polaków, to jest coś, co napawa bardzo dużym niepokojem – podsumowuje prof. Radosław Rybkowski. 

Powiązane wiadomości

Odliczanie do wyborów w USA. Amerykański wywiad ostrzega

polsat news

Najwyższy minister Niemiec przybył do Kijowa

ua.news

Skandaliczne prawo: posłowie obiecali, że nie będą szukać drewna na opał na prywatnych podwórkach

ua.news

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej