“Kwestia własności intelektualnej, która była jednym z filarów ustawy o bezpieczeństwie w sieci, ostatecznie nie znajdzie się w projekcie ustawy – poinformował w programie Lepsza Polska wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. – Kwestia własności intelektualnej nie znajdzie się w tym projekcie ustawy ze względu na trudności w zidentyfikowaniu – zadeklarował gość programu.”, — informuje: www.polsatnews.pl
Kwestia własności intelektualnej, która była jednym z filarów ustawy o bezpieczeństwie w sieci, ostatecznie nie znajdzie się w projekcie ustawy – poinformował w programie „Lepsza Polska” wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. – Kwestia własności intelektualnej nie znajdzie się w tym projekcie ustawy ze względu na trudności w zidentyfikowaniu – zadeklarował gość programu.
Strona rządowa przekonuje, że sprzyjać będzie to bezpieczeństwu w sieci, jednak opozycja bije na alarm. Jej przedstawiciele obawiają się, że prawdziwym celem proponowanych przepisów jest cenzura w sieci, a restrykcje doprowadzić mogą do poważnych ograniczeń wolności słowa. – Jeśli chcieliby to wprowadzić, ta kampania byłaby naprawdę brudna – ocenił w „Gościu Wydarzeń” były minister kultury, Piotr Gliński.
Projekt ustawy o bezpieczeństwie w sieci bez kwestii własności intelektualnej Początkowo projekt ustawy miał zakładać, że treści, które mogą podlegać blokowaniu to te, które:
- naruszają dobra osobiste na wniosek osoby, której dobro zostało naruszone, czyli np. polityka, celebryty czy internauty
- naruszają prawo własności intelektualnej, na wniosek użytkownika, policji lub „zewnętrznego podmiotu sygnalizacyjnego”
- noszą znamiona czynu zabronionego lub nawołują bądź pochwalają taki czyn, na wniosek użytkownika, policji, prokuratury bądź zaufanego podmiotu
W piątkowej „Lepszej Polsce” wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski zapowiedział jednak, że drugi z wymienionych filarów propozycji resortu nie znajdzie się w ostatecznej wersji projektu.
– Dzisiaj procedura blokowania nielegalnych treści, bo o tym mówimy, i kwestia definicji rzeczywiście jest kwestią dyskusji, cały czas nad tym pracujemy. Np. kwestia własności intelektualnej nie znajdzie się w tym projekcie ustawy ostatecznie, ze względu na trudności w zidentyfikowaniu – powiedział Sanderski.
Jak dodał, zdefiniowanie treści nielegalnej w temacie plagiatu, czy nieuprawnionego wykorzystywania czyjejś myśli jest niezwykle trudne. Ustawodawcy skupią się na naruszeniach dóbr osobistych i czynach zabronionych.
– Tutaj mówimy przede wszystkim o tym, że ktoś komuś grozi śmiercią lub wrzuca filmiki relacjonujące przestępstwo zgwałcenia lub czyni inne groźby karalne – wymieniał wiceminister.
Projekt ustawy o bezpieczeństwie w sieci to „synchronizacja z systemem Białorusi i Rosji”? Z zasadnością projektu ustawy nie zgadzała się prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dr Jolanta Hajdasz. Krytykowała wybór UKE, wskazując że urząd nie ma kompetencji, by oceniać treść wpisów w internecie.
– Brzmi ładnie, ale sedno sprawy to szczegóły. Można tylko naprawdę wyrazić ogromne zdziwienie, zdumienie, nie chcę użyć mocniejszych słów, tego typu rozwiązaniem. Tenże urząd kompletnie nie ma nic wspólnego z moderowaniem wolności słowa, nie ma żadnych kompetencji, by oceniać to, czy mój wpis jakikolwiek naruszył czyjeś dobra osobiste – przekonywała.
Dr Hajdysz stwierdziła, że rozwiązanie proponowane przez ministerstwo jest jak wejście „z deszczu pod rynnę” i zakłada przekazanie decyzyjności z rąk „dyktatorów z big techów do dyktatury urzędników„.
– Sam projekt sugeruje nieznajomość konstytucji i demokratycznego państwa prawnego – ocenił dr Wojciech Szewsko z Centrum Badań nad Terroryzmem (Collegium Civitas), stwierdzając że założenia ustawy to „synchronizacja regionalna z systemami Białorusi i Federacji Rosyjskiej„.
– One przecież też nie mówią o dławieniu wolności słowa, mówią o działalności szkodliwej – przekonywał.
Dr Szewsko wskazał też, że prawo do blokowania nielegalnych treści w internecie ma już inny organ w postaci Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Prof. Radosław Markowski: Od urzędników bardziej boję się Musków tego świata Do głębszej refleksji nad ideą bezpieczeństwa w sieci zachęcał politolog, prof. Radosław Markowski. Stwierdził, że w przeciągu ostatnich 10 lat zaszły na świecie ogromne zmiany, wskazywał na powstanie literatury psychologicznej na temat tego, co dzieje się z ludźmi, a zwłaszcza dziećmi, gdy mają one do czynienia ze szkodliwymi treściami w sieci.
– Ja powiem, że dzisiaj w kraju, który należy do Unii Europejskiej, bardziej się boję Musków tego świata i wielkich korporacji, które czyhają na moją wolność, a nie tego, co urzędnik państwowy zrobi – orzekł prof. Markowski.
Naukowiec stwierdził, że obecnie dla obywateli na całym świecie istotniejsza od bardzo powolnie działających władzy ustawodawczej i sądowniczej jest egzekutywa.
– Ja na przykład, gdyby mnie obrobiono, pisano nieprawdziwe rzeczy na mój temat, wolałbym żeby można było reagować natychmiast, a potem rozpatrywać odwołania od tej decyzji – powiedział.
Czytaj więcej