“Kolejnym atakiem sondującym nazwał sekretarz stanu Arizona spływające groźby o podłożeniu materiałów wybuchowych w niektórych lokalach wyborczych w USA. FBI wskazuje, że takie e-maile wysyłane są z rosyjskich domen. Kremlowscy dyplomaci odpierają zarzuty, twierdząc, że mowa o złośliwych oszczerstwach używanych w amerykańskiej walce politycznej.”, — informuje: www.polsatnews.pl
Zobacz więcej
Jak uściślał, z Rosji spłynęły tam doniesienia o podłożeniu materiałów wybuchowych i – choć nie brzmiały wiarygodnie – wymagały sprawdzenia. Również w innych miejscach w Georgii doszło do takich sytuacji, w sumie odnotowano ich pięć.
ZOBACZ: Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried: Najważniejsze wybory od czasów Abrahama Lincolna
Dodatkowo dwie osoby zostały aresztowane w stanie Michigan za „groźby związane z wyborami”. Z kolei FBI przekazało, że groźby pochodzące z rosyjskich domen e-mailowych odnotowano w kilku stanach, lecz ich również nie uznano za wiarygodne.
Wybory w USA. Rosjanie ingerują w głosowanie? Jest oświadczenie ambasady Na te doniesienia zareagowała rosyjska ambasada w USA. Jego zdaniem oskarżanie Kremla o ingerowanie w amerykańskie wybory „to nic innego jak złośliwe oszczerstwo” – podała agencja RIA Nowosti, cytowana przez Reutera.
Jak dodano w oświadczeniu dyplomatów, wszystkie takie „insynuacje” zostały „wymyślone, by użyć je w wewnętrznej walce politycznej” w Stanach Zjednoczonych.
ZOBACZ: Jak spędza dzień wyborów Kamala Harris? Chodzi o rodzinną tradycję
Informację o groźbach w czterech miejscach w Arizonie potwierdził też tamtejszy sekretarz stanu Adrian Fontes. – Nie mamy powodów, by przypuszczać, że nasi wyborcy albo nasze lokale wyborcze są jakimkolwiek niebezpieczeństwie – stwierdził demokrata.
Jego zdaniem był to „kolejny atak sondujący„. – Nie będę wchodził w szczegóły, ale mamy powody, by przypuszczać, że to pochodzi od jednego z naszych zagranicznych wrogów, konkretnie z Rosji – dodał.
Czytaj więcej