“Film sensacyjny „Furioza” z 2021 roku zaskoczył wszystkich. Przede wszystkim za sprawą Mateusza Damięckiego, który wcielił się w postać nietypową dla jego emploi. Zamiast amanta wykreował twardego gangstera, z którym nie warto zadzierać. Teraz Damięcki powraca do roli, którą wielu uważa za najlepszą w karierze aktora. Co wiemy o „Drugiej Furiozie”?”, — informuje: film.dziennik.pl
O czym będzie „Druga Furioza”? Tym razem Golden (Mateusz Damięcki), wciągnięty w świat brutalnej walki o władzę nad miastem, staje się jednym z katalizatorów wydarzeń, które prowadzą do eskalacji konfliktu między gangami i organami ścigania. „Ta mroczna historia o ambicji, zdradzie i nieustępliwej walce o dominację zyskała oddanych fanów, a perspektywa Goldena w drugiej części zapowiada jeszcze większe napięcie i intensywność akcji” – informuje Netflix.
Tym razem zagłębiamy się w jego psychologię i odkrywamy nowe strony tej postaci. Kamera podąża za nim non stop, zarówno w grupie, jak i sam na sam z jego emocjami. Poznamy zarówno motywacje Goldena, jego przeszłość i świat, który go ukształtował. Dowiemy się, co sprawiło, że znalazł się na drodze bez odwrotu. Cieszę się, że kontynuacja przypadła na czas, kiedy jestem dojrzalszy i bardziej doświadczony. Myślę, że Golden jeszcze zaskoczy widzów – mówi Mateusz Damięcki.
Fenomen pierwszej „Furiozy” Film trafił do kin w październiku 2021 roku. Równolegle powstał czteroodcinkowy serial dla CANAL+.
Głównym bohaterem pierwszej części nie był jednak wbrew pozorom Golden – mimo że to z wizerunkiem Mateusza Damięckiego kojarzona jest „Furioza” – lecz Dawid (Mateusz Banasiuk), dawny zabijaka stadionowy, który powraca do kibicowskiego półświatka jako wtyczka Dzikiej (Weronika Książkiewicz), kiedyś kumpeli z chuligańskiej ferajny, a obecnie policjantki. Jeśli nie będzie współpracował z glinami, jego brat Kaszub (Wojciech Zieliński), herszt kiboli, na lata trafi za kratki.
W filmie wystąpili także Łukasz Simlat jako Jacek Bauer, Szymon Bobrowski jako „Mrówka”, Janusz Chabior jako Polański, Sebastian Stankiewicz jako „Buła”, Konrad Eleryk jako „Olo”, Paulina Gałązka jako „Mimi” oraz Cezary Łukaszewicz jako „Krzywy”.
Film zyskał popularność wśród kinomanów, jednak prawdziwą rewelacją okazał się na platformie Netflix, gdzie przez pierwszy tydzień od premiery odtwarzany był łącznie przez 23,9 mln godzin. Sprawiło to, że zajął 1. miejsce na liście najchętniej oglądanych nieanglojęzycznych tytułów Netflixa w 74 krajach.
Rola życia Damięckiego? Dla Mateusz Damięckiego „Furioza” to projekt szczególny. Może to właśnie dlatego aktor ofiarował mu tyle, ile niczemu wcześniej. W pełni wszedł w swojego bohatera, i to zdecydowanie widać – długi, żmudny i pogłębiony okres przygotowań. Uważną, dokładną pracę, rezygnację z niektórych aspektów życia, i dwa treningi dziennie. Przygotowując się do roli Goldena Mateusz Damięcki przez kilka miesięcy zaczynał i kończył dzień na siłowni. Wręcz otwierał ją i zamykał – ćwiczył o 6:30 i po 22:00. To właśnie regularność i determinacja pomogły mu w tym, aby przekonać do siebie kumpli od sztangi, którzy dopiero po pewnym czasie w ogóle zaczęli zbijać z nim pionę. Efekt tej pracy był też jednak taki, że na moment rodzina przestała go poznawać.
Było warto, bo to właśnie rola w „Furiozie” sprawiła mu największą satysfakcję w całej karierze. W pewnym stopniu sam wymyślił swoją postać. Napisał historię Goldena i wręczył ją reżyserowi, Cyprianowi T. Olenckiemu przed rozpoczęciem zdjęć. Przemyślał dokładnie, kogo gra i dlaczego jego bohater jest, jaki jest. Był tak blisko Goldena, że wręcz się z nim zaprzyjaźnił. To wszystko widać w tej postaci, która jest prawdziwa, intensywna i magnetyczna od pierwszych fotosów, które kilkanaście miesięcy temu obiegły Internet. I choć zagrał najbardziej doniosłą filmową rolę w swoim życiu i przeszedł tak imponującą przemianę, wciąż nie osiągnął wszystkiego. Czy jestem spełniony? To chyba nigdy nie nastąpi, w moim zawodzie człowiek wciąż ma apetyt na więcej. Na pewno czuję dużą satysfakcję. (…) Uwierzyłem, że uniosę rolę dzięki swojemu doświadczeniu i ambicji. I czuję, że tak się stało – podkreślał Damięcki.